Polska potęgą stoi. Eksportową. Ale nie, nie, myli się ten, kto pomyślał teraz o słodkich i czerwonych owocach raju. Jabłka i truskawki są już passe – na szwajcarskie cło wjeżdża nowa lista hitów eksportowych z ojczyzny. Proszę bardzo:
1. Żony
Wiadomo, że Polki są najładniejsze w świecie. No wiadomo, nie ma co się wykłócać. Każdy chciałby mieć Polkę za żonę. Mój szwajcarski teść ma dobry gust, bo ożenił się z Polką. Mój pół szwajcarski mąż też ma dobry gust, bo też się ożenił z Polką. O guście teścia dyskutować nie wypada, tym bardziej o guście męża. Więcej przykładów nie pamiętam, niczego nie żałuję i proszę Boga Ojca o więcej Polek w Bernie, bo mi czasami nudno.
2. Zegarek dla Angeliny
Tak, tak, tej Angeliny. Pięknej, czyli Jolie. Się rzucił ostatnio Brad z okazji Bożego Narodzenia chyba i kupił skromny prezencik za 5 milionów funtów. Gdzie kupił? Na aukcji w Genewie. A jaki prezencik? A no polski. Jak na razie, najdrożej kupiony zegarek na aukcji w Szwajcarii. I cóż by ten biedny Brad Pitt zrobił, gdyby się swego czasu pan Patek nie wyeksportował z Polski i nie założył jednej z najdroższych marek zegarków na świecie Patek Phillipe. Czy pan Patek z Lubelszczyzny miał na imię Filip? No nie, Antoś mu na chrzcie dano. Wyemigrował po powstaniu listopadowym do Genewy i razem z panem Czapkiem pan Patek założył manufakturę ręcznie ozdabianych cebul (takich zegarków kieszonkowych na sznureczku). To może pan Czapek był Filip? Też nie, choć już na F, bo Franio. Ale Filip był. A nawet Phillipe, bo w przeciwieństwie do pana Patka i pana Czapka, Adriene Phillippe był Francuzem. I tak to się panowie zgadali, połączyli siły artystyczne Antosia Patka i zmysł mechaniczny Adriana Filipa i zaczęli produkować najbardziej luksusowe zegarki XIXw. Gdyby wtedy królowa Wiktoria była szafiarką, wrzuciłaby na swojego Instagrama zdjęcie luksusowej błyskotki, kupionej od wspomnianych panów dżentelmenów. Zegareczek był ładny, więc do kompletu kupiła drugi mężowi. Pozazdrościła jej królowa duńska Luiza i też wybrała się na zakupy do Genewy. A że towarzystwo dziewiętnastowieczne w ogóle zazdrosne było, to zegareczki nabyli też włoski król Wiktor Emanuel III, egipski książę Hussein Kamal i papież Pius IX. Tym sposobem polski zegarmistrz uszczęśliwił pół dziewiętnastowiecznego świata i pozbawił fortuny drugą połowę dwudziestopierwszowiecznego świata.
A teraz zagadka: Czy Brad Pitt przepłacił za swój skromny prezencik? On może nie, w końcu co to jest marne 5 milionów funtów przy 24 milionach dolarów, za które w 2004 sprzedano zegarek z 1933 r. Widać stary, ale jary.
3. Słodko-kwaśno dla wszystkich innych poza Angeliną
Tu będzie krótko, bo wiele nie ma co wyjaśniać. Moja absolutnie subiektywna lista rzeczy, które ZAWSZE muszę przywieźć z Polski dla znajomych i rodziny w Szwajcarii:
Torcik wedlowski
Marynowane grzybki
Pigwówka
I wszystko jasne.
4. Prezydent z powerem
Szwajcarzy wybrali właśnie prezydenta. A że to bardzo zgrany naród, mówiący jednym językiem, z jednym systemem szkolnictwa, podatków i takie tam bla bla bla, to na wszelki wypadek wybierają 7 prezydentów na raz. Żeby pokazać, jacy to oni zgrani i jednomyślni są. A mogliby mieć jednego. Gotowego już, z Polski. Taki fajny prezydent szwajcarski Gabriel Narutowicz mógłby być. Lepiej by wyszło i jemu, i Szwajcarii. A tu się panu inżynierowi elektrykowi Narutowiczowi tęskno zrobiło za ojczyzną i na własną zgubę do Polski wrócił. A taki zdolny był. Do dziś go wspomina każdy nowy mieszkaniec Berna, bo dzięki niemu dostaje od miasta obowiązkowy przydział tabletek atomowych. Na wypadek wybuchu elektrowni w Muhlebergu. Tej elektrowni, co to ją pan inżynier z Polski postawił w wersji wodnej, a potem ktoś inny już rozbudował do atomowej. Szwajcarzy mu w zamian za to piękny pomnik przed elektrownią wznieśli. Zresztą Narutowicz hobby miał nie tylko szwajcarskie, bo wodne elektrownie stawiał też w całej Europie. Zdolny był, dałby sobie radę jako pierwszy pojedynczy prezydent nawet tak niejednorodnej Szwajcarii. Niestety chwalebny żywot inżyniera wodnego skończył się po powrocie na ojczyzny łono. Nie dane mu było cieszyć się długo pierworodną prezydenturą polską, już po 5 dniach od wyborów został zastrzelony. A jak już wcześniej przy okazji atomowego Einsteina wspominałam (KLIK), Polacy lubią świętować okrągłe smutne rocznice – no to proszę bardzo: 16 grudnia przypada właśnie okrągła 93 rocznica, kiedy rozstał się z życiem.
Smutno tak, przed świętami…
To jak smutno, to teraz coś na rozweselenie.
5. Last Christmass
Khmm, khmm. Khmm.
W Szwajcarii NIE MA Last Christmass.
Spędzam tu trzecie święta i dopiero teraz to odkryłam.
W radiu nie ma Last Christmass, na fejsie nie ma Last Christmass, w telewizji też nie puszczają teledysku z boskim Georgem (nie, nie Clooneyem) w śniegu. Pikanterii dodaje fakt, że teledysk kręcony był w szwajcarskim Saas-Fee.
Ale jak to NIE MA Last Christmass??? To skąd w takim razie wiedzą, kiedy są święta???
No wiem, wiem, ciężko to pojąć. Też się zastanawiałam, jak oni tak potrafią bez. Ja nie potrafię, więc oficjalnie importuję z Polski do Szwajcarii Last Christmass. Taka nowa świecka tradycja.
Panie i panowie, proszę bardzo:
Sezon świąteczny uważam za otwarty. Wesołych Świąt!!!
[blog_subscription_form]