Tylko napiszę jeszcze jeden post, odrobię pracę domową z niemieckiego, ugotuję obiad i mogę się ekscytować moją szwajcarską przygodą.
Nie, nic już więcej nie zrobię, bo pisklaki się właśnie obudziły i domagają się 100% uwagi.
No tak – takie były plany, kiedy przeniosłam się 6 lat temu z korporacyjnego warszawskiego świata na łono zielonych szwajcarskich Alp.
Wyjdę za mąż, szybko urodzę dzieci, wskoczę w szwajcarskie życie, znajdę równie ekscytującą pracę i moje życie wróci na swoje dawne, normalne tory.
A tymczasem…. Nici z mojej świetnie zaplanowanej kariery domowej Project Managera, czas zakasać rękawy i wyjść na przeciw berneńskiej rzeczywistości.
Jacy są ci Helweci? Da się z nimi żyć? Czy to prawda, że są nudni, poukładani i do bólu porządniccy?
Czy jedzą tylko czekoladę i ser, a każdy ma udziały w banku?
W poszukiwaniu prawdy i obalaniu stereotypów odkrywaj wraz ze mną jaka ta Szwajcaria jest na prawdę.
Idealna?
Nudna?
Bogata?
Pachnąca czekoladą, czy serem śmierdziuchem?
Jaka by nie była, na poważnie i bez emocji się nie da. Więc posypię ją humorem i ironią i wybiorę się z Frankiem Szwajcarskim na randkę.
Dlaczego z Frankiem, a nie z moim mężem?
Bo Frank to symbol Szwajcarii! Typowo szwajcarski – wiarygodny, godny zaufania, grzecznie leżący w portfelu każdego mieszkańca Helwecji. Frank wie o tym kraju i jego mieszkańcach najwięcej.
Dlatego to właśnie z nim wybieram się na blogowe randki. Ciebie również na nie zapraszam.
Blanka z Berna