Zermatt z widokiem na Matterhorn. Koleją przez Szwajcarię

Zermatt – od rolniczej wioski do mekki alpinistów

Zermatt to początkowa stacja trasy panoramicznej pociągu Glacier Express. Dziś jedno z najsłynniejszych miasteczek w Szwajcarii, głównie z dwóch powodów.

Powód numer dwa to fakt, iż Zermatt jest całkowicie wyłączony z ruchu pojazdów spalinowych. Jedyna możliwość dojazdu to pociąg z/przez Visp. W dolinie uświadczymy jedynie małe elektronicznie autka, które służą też za taksówki lub mini-autobusy. Ale to tylko dla leniwych, bo samo miasteczko w sobie nie jest duże i przeznaczone głównie do ruchu pieszego.

Powód numer jeden – to Matterhorn. Król Alp.

Majestatyczna piramida i leżące u jej stóp Zermatt to bohaterowie trzeciej części serii Koleją przez Szwajcarię.

Czytaj dalej „Zermatt z widokiem na Matterhorn. Koleją przez Szwajcarię”

Jak oszczędzać w Szwajcarii? Sprawdzone i przetestowane patenty

jak oszczędzać w Szwajcarii

Czy w Szwajcarii jest drogo, to nie jest dobrze zadane pytanie. Pytanie brzmi, jak przeżyć na poziomie i jeszcze przy tym trochę zaoszczędzić. Bo tak, w Szwajcarii jest drogo, nawet bardzo! Ale…. są triki i ukryte sztuczki, aby co miesiąc zostawało nam w portfelu trochę więcej franków. Dzisiaj przedstawiam moje sprawdzone i przetestowane patenty na oszczędzanie w Szwajcarii Czytaj dalej „Jak oszczędzać w Szwajcarii? Sprawdzone i przetestowane patenty”

Czego Johannes się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Oraz o tym, jak Berneńczycy budują swój nowy dworzec

Berno się zapycha. Niby małe, niby mieszkańców tu co kot napłakał, a jednak szturmują i szturmują dworzec kolejowy, aż (nie)miło. Rajcy miejscy uchwalili, że nie ma ten tego, trzeba zakasać rękawy, się wziąć do roboty i stary dworzec rozbudować. Nawet oficjalną fetę urządzili  z okazji rozpoczęcia prac budowlanych, też się przeszłam, a co, balony rozdawali. Rozpisują się o tym oczywiście w gazetach, bo berneński dworzec to drugi największy dworzec kolejowy w Szwajcarii, obsługujący dziennie 270 tysięcy pasażerów, a projekt zakłada wpuszczenie pociągów lokalnych pod istniejące obecnie tory dla pociągów dalekobieżnych. Przypomnieli w gazetach, jak to drzewiej bywało, jak ten dworzec wyglądał kiedyś i teraz i wtedy mnie olśniło. Szwajcarzy byli głupi! Tak samo głupi jak Polacy!  Czytaj dalej „Czego Johannes się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Oraz o tym, jak Berneńczycy budują swój nowy dworzec”

Best of the best. Top 13 rekordów Szwajcarii

 

  1. Najbardziej zakręcony naród na punkcie kolei.

Powiedzieć, że koleje szwajcarskie są punktualne, to banał. Są tak punktualne, jak słynne szwajcarskie zegarki. Na świecie gonią się chyba tylko z Japonią. Dotyczy to nie tylko pociągów dalekobieżnych, ale też regionalnych i międzynarodowych – a zważywszy, że Szwajcaria sąsiaduje z Włochami, to nie jest to proste. Podstawowe pytanie, które zadaje sobie nowoprzybylec lub tylko chwilowoprzejezdny przez Szwajcarię, brzmi: „zdążę?” . Bo połączenia między kolejnymi przesiadkami mają zazwyczaj tylko kilkuminutowe przerwy, a każdy logiczny człowiek zakłada, że przecież pociąg ZAWSZE się spóźnia. I tu się ujawnia typowa szwajcarska precyzja: rozkład lokalnych i dalekobieżnych jest tak ze sobą skorelowany, żeby zawsze zdążyć. Co nie zmienia faktu, że jednak Szwajcarzy sami w swoją perfekcyjność wątpią i właśnie planują wprowadzenie zwrotu opłat dla pasażerów za spóźnienia sięgające powyżej godziny.
p1030037-w1024

2. Najgęstsza sieć kolejowa w Europie

To oczywista oczywistość punktu powyżej, nie da się mieć idealnych połączeń kolejowych, bez odpowiednio rozbudowanej sieci. Co ciekawe, jeszcze 150 lat temu Szwajcaria miała….najmniej rozbudowaną sieć kolejową w Europie. Wręcz biała plama na kolejowej mapie: Niemcy, Austria, Włochy – hulaj dusza po stolicach i kurortach, a w Szwajcarii jedna wielka dziura z małym, 30 km przecinkiem między Zurychem a Baden. Wyobrażacie sobie? JEDNA linia kolejowa, śmiech na sali.  Cały swój kolejowy rozwój Helweci zawdzięczają jednemu człowiekowi, Alfredowi Escherowi. Nawet ministrem transportu nie był, tylko miał dziką myśl doprowadzić do industrializacji i bogactwa kraju. Jak już zaczął, to tak się rozpędził, że porozrzucał te linie kolejowe na prawo i na lewo, a często też w górę i w dół. Tak przy okazji budowy gęstej sieci dróg żelaznych założył też Politechnikę w Zurychu (istniejącą do dziś, pierwszą techniczną uczelnię wyższą w Szwajcarii), pierwszy bank Credit Suisse oraz pierwsze towarzystwo ubezpieczeniowe, SwissLife. To dzięki niemu Szwajcaria kojarzy nam się dziś z tym, z czym się kojarzy: kolej+banki+ubezpieczenia. Można? Można. Tylko trzeba być szaleńcem z dyplomem inżyniera
p1030010-w1024

3. Najdłuższy tunel na świecie

Jak już mieć szalone wizje, to na całego. Escher zrealizował jeszcze jedno swoje wielkie marzenie, a mianowicie połączył północ i południe Szwajcarii (a tym samym Europy) tunelem kolejowym pod szczytem Św. Gotarda. Swego czasu zresztą był to najdłuższy, 15 km tunel kolejowy na świecie. Oczywiście, dzisiaj taki tunel to pikuś, dlatego też Szwajcarzy zbudowali nowy i dziś ponownie mogą się pochwalić najdłuższą dziurą w ziemi na świecie. Otwarty w czerwcu tego roku nowy tunel Św. Gotarda liczy sobie 57 km, a poczytać o nim można o tu: KLIK

4. Najwięcej czasu spędzonego na podróży pociągami

Bracia Japończycy są co prawda narodem, który odbywa najwięcej podróży kolejowych rocznie, za to Szwajcarzy pokonują statystycznie najdłuższy dystans, bo 2277 km.  Nie chodzi o to, żeby mieli złe autostrady bądź też drogie winiety. Tak chyba po prostu kochają swoje koleje, a patrząc na poprzednie trzy punkty powyżej nie ma się im co dziwić.
p1070354-w1024

5. Najwyżej położona kolej zębatkowa w Europie

Dla odmiany od kolei, będzie o kolei. Chociaż nie w poziomie, tylko w pionie. Kolej zębatkowa na przełęcz Jungfraujoch jest nie tylko najwyżej w Europie wspinającą się kolejką (3454 m.n.p.m), ale oferuje też największą różnicę poziomów przy gramoleniu się w górę – prawie 3 km. Tego nie mają w ofercie ani Andy, ani Himalaje.  Jakby ktoś nie wiedział, jak wyglądają zęby zębatki, to proszę bardzo:
p1030018-w1024
 

6.Najwięcej czterotysięczników na świecie

Ktoś mógłby się zapytać: a po jakiego grzyba wjeżdżać na te góry kolejkami? Ano chociażby po to, żeby sobie pooglądać panoramę największej ilości czterotysięcznych szczytów. Nie ma co gadać, tylko podziwiać:

This slideshow requires JavaScript.

7. Najwięcej na świecie pochłanianej czekolady

Jak można łatwo obrazić Szwajcara? Powiedzieć, że najlepsze czekolada na świecie to ta belgijska…. Szwajcaria słynie oczywiście z czekolady, i to nie tylko tej od komercyjnych fioletowych krów (KLIK), ale przede wszystkim tej ręcznie wyrabianej zgodnie z kilkusetletnią tradycją. A jak się ma takie niebo w gębie jak Toblerone (KLIK), Cailler czy Lindt, to nie dziwne, że pochłania się jej prawie 9 kg rocznie – co stawia Szwajcarów w światowej czołówce pospolitych zjadaczy czarnego złota. I jeszcze pytanie za 100 punktów: kto wymyślił czekoladę mleczną w tabliczce? No kto? (KLIK).

This slideshow requires JavaScript.

8. Najdłuższa średnia wieku w Europie

Nie wiem, jak to się ma do ilości zjadanej czekolady, ale Szwajcarzy to najdłużej żyjący w Europie naród. To pewnie dlatego ma też największą (moim zdaniem) ilość dziarskich babć i dziadków na kilometr kwadratowy (KLIK)

9. Najmniejsze muzeum na świecie

Jest otwarte 24 godziny na dobę i ma tylko jeden eksponat. Żeby go obejrzeć, wystarczy spojrzeć przez szybę. To tak dla znudzonych narciarskimi akrobacjami w St. Moritz

10. Najszczęśliwszy naród na świecie

Podobno potwierdzają to jakieś statystyki, albo raporty, ale nie chciało mi się szukać, jakie.  Coś w tym jednak musi być, zważywszy, że na poziom zadowolenia wpływają takie czynniki jak: środowisko naturalne (a że Alpy są ładne to nikt nie zaprzeczy. I w ogóle tak sielsko i czysto dookoła); poziom życia (z własnego doświadczenia mogę potwierdzić, że da się żyć. Całkiem poziomo); poziom opieki zdrowotnej (patriotycznie powiem, że jest taki sam, jak w Polsce. Dobra, ściemniam, jest o wiele lepszy, tylko taki nietaniutki); warunki do wychowywania dzieci (ja nie narzekam, można się przekonać: KLIK); stabilizacja polityczna i gospodarcza (ogólnie rzecz biorąc to strasznie nudnoprzewidywalny kraj, chyba że się frank zbiesi: KLIK); poziom spełnienia marzeń versus oczekiwania (z racji tego, że Szwajcarzy lubią być przezornie przeciętni, nie oczekują więcej, niż mogą dostać, to i rozczarowanie mniejsze. Ogólnie wychodzi im to na dodatni poziom zadowolenia).

11. Najwięcej psychiatrów przypadających na 1 mieszkańca

To chyba z tego szczęścia…Albo z dobrych warunków pracy i płacy lekarzy. Albo z niedostępności Szwajcarów vel – jak kto woli – skromności. Podobno Szwajcarzy nie chcą nikomu przeszkadzać, stąd siadają zawsze w rogu, gdzie jeszcze nie ma nikogo, sami się pierwsi nie odezwą i przypadkiem nie oferują też pomocy, co by się nikt nie obraził, że się pierwsi odzywają (strasznie to zakręcone). A ponieważ są do cna uczciwi i regulatorowi – to przyjaciołom przecież nie będą zawracać głowy swoją sielsko-alpejską depresją. I to w dodatku za darmochę. Lepiej pogadać z człowiekiem, któremu się za to całkiem słonawo zapłaci.

12. Najbardziej demokratyczna demokracja na świecie

Gdyby mogli, zbieraliby się dwa razy w roku na wielkim placu w Zurychu albo Bernie i przez podniesienie ręki bądź tupnięcie nogą głosowali na wszystko, na co da się głosować. Ale ponieważ rzeczywistość zmusiła ich do pójścia z duchem czasu, to teraz głosują sobie w referendach, dwa razy do roku, pisemnie albo osobiście. Tak, tak, można wysłać swój głos pocztą, bo formularze dostaje się zawsze do domu na długo przed referendum. Co więcej – tematy do referendum zgłaszają zazwyczaj sami pospolicie-ludkowi Szwajcarzy. Partie polityczne oczywiście coś tam sobie gadają, jednych przekonują, a innym odradzają, ale o sprawach mniej lub bardziej ważnych Helweci decydują zawsze sami. Są przy tym tak obowiązkowi, że frekwencja rzadko spada poniżej 50%. Jednocześnie tak podzieleni w swojej jednomyślności, że wynik 55% kontra 45% jest uznawany za miażdżące zwycięstwo.
p1020305-w1024

13. Najmniejsza gmina, która sama ustala sobie podatki

Z tej demokratycznej demokratyczności wynika również fakt, że o własnych podatkach Szwajcarzy też sami decydują. A najmniejsza gmina w Szwajcarii liczy sobie zaledwie 12 osób i jest malutką mieściną Corippo w górskim Ticino. Tak mi się podoba, że już kiedyś o niej pisałam(KLIK). I pewnie jeszcze kiedyś napiszę.
P1040477
 
 

Transplantologia szwajcarsko-polska. 5 rozwiazań do przeszczepu z ziemi helweckiej do polskiej.

1. Jedzie pociąg z daleka
No nie jestem zbytnio twórcza na początek. Może to słaba poranna kawa, a może czysta moja złośliwość, ale chętnie bym zaadoptowała koleje szwajcarskie. To, że są punktualne to banał, cliche i nudne w ogóle. Urzekający jest natomiast rozkład połączeń. Ktoś kiedyś wziął kartkę i zielonym długopisem (zielonym, bo pod Alpami, coby do widoku pasowało) i rozplanował przesiadki tak, żeby nie biegać po peronach i nie czekać więcej niż parę minut na kolejny pociąg. Tfu tfu tfu a kysz i splunąć trzy razy przez lewe ramie, że też mi się takie bezeceństwa śnią. Gdyby w Polsce pociągi przyjeżdżały i odjeżdżały o czasie, w dodatku były połączone w logiczne korelacje. O mój Boże! O mein Gott wręcz! Toż to by się cała gospodarka polska zawaliła, gdyby nagle PKP zaczęło myśleć o pasażerach. Bez biegania, bez wyczekiwania godzinami na zimnych peronach, a jeszcze mogliby informować, jak długie będzie opóźnienie i jak najlepiej kontynuować podróż w takiej sytuacji. A fe, ale się wredna zrobiłam. To idziemy do punktu nr 2:
2. Odkurzacz uliczny
Zima idzie, więc jest jesień. A jak jesień, to spadają liście. Dalej nie jestem mocno odkrywcza, coś za słaba ta kawa była między punktem 1 a 2. No dobra, to teraz zaczyna się ciekawie: Liście spadają, więc nie leżą na chodnikach. To znaczy, zaraz – leżą. Nieeee, dobrze było: nie leżą na chodnikach. Na ulicach też nie. A to dlatego, że Szwajcarzy korzystają z wielce przydatnego urządzenia, jakim jest odkurzacz uliczny. Tak różowo to od razu nie jest, najpierw przed odkurzaczem idą pomarańczowi panowie z dużą dmuchawą (tak, tak, wiem, jak to brzmi). Wydmuchują wszystkie liście na ulicę, a potem wszystko zasysa taka nowinka technologiczna, jak traktor z wielką ssącą rurą. Niby nic wielkiego, ale co drugi dzień potrafią w krótkim czasie oczyścić całą dzielnicę. Na pewno szybciej niż grabkami.
WP_20160105_001
3.Przystanek dla śmieci
Przystanki mamy, autobusy też, nawet śmieci mamy, więc co w tym innowacyjnego? Ano to, że tu przystanki są dla autobusów śmieciowych. Jeździ sobie taki po dzielnicy i pochłania to wszystko, czego nie można wyrzucać do śmieci segregowanych – baterie, żarówki, stare płyty, oleje i takie inne niebezpieczne duperele. A ponieważ w Szwajcarii jest czysto (o braku koszy pisałam tu KLIK), a niebezpieczne duperele nie mieszczą się w standardy szwajcarskiej flagi makulaturowej (o związkach flagi z makulaturą pisałam tu KLIK) i nie mogą leżeć tak sobie na ulicy, to śmieciowy autobus ma swoje małe przystaneczki. Na każdym przystanku jest dzień tygodnia i zakres godzin, kiedy owo ekocudo przybędzie i poczeka, aż załadujemy je nie-eko śmieciami. Proste i logiczne. Do przeszczepu.
4. Bazarkowe rękodzieło bądź też rękodzielniczy bazarek
Bazarki świąteczne są wszędzie, ciężko tu będzie o jakąś konkurencję. Ani to polskie bardzo, ani szwajcarskie, bo i Germańcy nie gęsi, swoje Weinacht-targi mają i Angole też pewnie coś tam ładnego pod Westminster wystawiają. Chodzi o to, że Szwajcaria stoi hand-made’ami. Zamiast kolejnego stoiska z kolejnymi równie nieoryginalnymi wyrobami made in China mamy pojedyncze okazy czyjejś fantazji + zdolności. A że dużo takich okazodawców można znaleźć, to jest specjalnie dla nich zorganizowany świąteczny bazar rękodzielniczy. Wszystko tam jest, no wszystko, czego dusza zapragnie. I drewno, i szydełkowe ubranka, i biżuteria, i zabawki z filcu i własnoręcznie robione ciasta i grappy. I już się ładniej przed powiekami robi, jak sobie takie oryginałki pooglądamy na popołudniowym spacerze w niedzielę. Tylko na ceny lepiej te powieki przymknąć, chociaż – tu się właściwie Szwajcarom chwali – warto cenić czyjąś osobistą pracę i zapłacić trochę (tzn dużo) więcej.
WP_20150404_010

5. Miesiąc dobroci dla choinek
Biedne są choinki bożonarodzeniowe. Przez miesiąc stroją się i błyszczą, aby nacieszyć nasze oczy, a w styczniu lądują samotnie na śmietniku zapomnienia. Zimne, brudne, głodne, ogołocone z igiełek, aż żal patrzeć. W Szwajcarii mają czas się jeszcze z nami pożegnać. Po sezonie prezentowym wystawia się jej przed domem na ulicę. Leżą cierpliwie czekając na transport Wielce Wyspecjalizowanym Karawanem do Wywożenia Choinek tam, gdzie się je wywozi, a mijającym im po drodze przechodniom machają zwiędłymi gałązkami na pa pa. Mniej problemu dla nas, mniej porzuconych po kątach drzewek, a jak znam życie to po pogrzebie mają jeszcze jakieś swoje drugie tchnienie jako karma dla zwierząt albo biopaliwo.