Lockdown, home-office, załamanie branży restauracyjnej i hotelarskiej, upadek branży lotniczej.
Brzmi znajomo? Tak wyglądała rzeczywistość prawie każdego państwa na świecie w 2020 r.
A może by tak „sytuacja gospodarki na koniec roku 2020 jest zaskakująco silna”? Co powiecie na taki scenariusz?
W tym zdaniu kryje się odpowiedź, dlaczego Szwajcaria pomimo najgorszych w Europie statystyk zachorowań na korona wirusa, nie zdecydowała się ponownie na pełen lockdown.
Nie tam straszny diabeł, gdzie go malują
W zeszłym roku gospodarka Szwajcarii skurczyła się o 3%. To niewiele, porównując do sąsiednich Niemiec i Austrii (6%) czy też Francji i Włoch (9%). Biorąc pod uwagę zapowiadany wzrost o 1%, 4 punkty na skali to na prawdę dobry wynik w obecnej sytuacji.
Jak to się Szwajcarii udało?
Otóż sektory, których powolny upadek od kilku miesięcy oglądamy, nie przyczyniają się tak na prawdę w dużym stopniu do PKB Szwajcarii. Branża turystyczna, sportowa, restauracje – to jedynie odsetek wpływów w kraju zależnym od sektora usług.
Mocno w dół i stopniowo w górę
Mocne tąpniecie nastąpiło w marcu. To całkiem oczywiste. Ale od tego czasu większości sektorów udało się stopniowo stanąć na nogi. Szwajcaria jako jedna z pierwszych w Europie szybko zdecydowała się na powrót do szkół oraz ponowne otwarcie sklepów i restauracji późną wiosną. Pomoc finansowa dla małych i średnich przedsiębiorstw płynęła szerokim strumieniem, co pozwoliło im na przetrwanie kryzysu.
Późną jesienią sytuacja epidemiologiczna na zachodzie Szwajcarii na tyle się pogorszyła, że kantony francuskojęzyczne wprowadziły ponownie lockdown. Tym razem jednak nie cierpiały całe branże, bo w części niemiecko- i włoskojęzycznej sklepy i restauracje pozostały otwarte. Podobnie jak otwarte pozostały kina, teatry i siłownie, z dużymi jednak ograniczeniami.
Czy francuscy Szwajcarzy karnie trzymali się reguł narzuconych im przez władze kantonalne? Oczywiście, że nie. Turystyka sklepowo-restauracyjna wewnątrz kraju była aż nazbyt oczywista. Branża – jako ogół – przetrwała.
Gorzko-słone życie restauracji
Od grudnia restauratorzy pomstują na rząd i nie ograniczają się już jedynie do wyrażania niezadowolenia w mediach społecznościowych lub nielicznych (ze względu na obostrzenia) protestach.
Podczas, gdy zachodnia Szwajcaria już, już miała ponownie odetchnąć pełną piersią i przygotowywała się do odbicia od dna, rząd zastosował metodę kija i solidarnie przyłożył wszystkim. Restauracje, ośrodki sportowe i kulturalne pozostają zamknięte w całej Szwajcarii, prawdopodobnie do końca lutego.
Minister Zdrowia i członek Rady Federalnej Alain Berset zaczął dostawać pogróżki, a restauratorzy pytają się wyczerpani sytuacją, po co były wprowadzane stopniowe obostrzenia. Po co inwestycje w przygotowanie lokali do reżimu sanitarnego, skoro i tak na koniec wszystko jest zamknięte na cztery spusty.
Dzisiaj część lokali zapowiada jawny sprzeciw wobec władz państwowych i postanowiła otworzyć drzwi dla klientów, mimo zakazu.
Czy to branża restauracyjna będzie kozłem ofiarnym gospodarki?
Dlaczego sklepy, wyciągi narciarskie i szkoły nadal pozostają otwarte?
Turystyka szwajcarska zachwiana, ale stoi
Zamknięte hotele, zamknięte restauracje, brak turystów.
No, niekoniecznie.
Szwajcarskie hotele pozostawały otwarte przez cały czas pandemii, podobnie jak znajdujące się w nich restauracje. I chociaż odpływ cudzoziemców – głównie z dalszych rejonów – był widoczny, to jednak rodzimą branżę uratowały w lecie tysiące turystów lokalnych.
Szwajcarzy posłuchali rządu i w niewielkim tylko stopniu zdecydowali się na wakacje zagraniczne. Większość postanowiła nie tylko wesprzeć lokalny biznes, ale też obawiała się zmieniających się jak w kalejdoskopie wytycznych dotyczących kwarantanny. Do podróży nie zachęcała sytuacja we Francji ani we Włoszech.
Podobnie teraz, w samym centrum drugiej fali, na turystów czekają ośrodki narciarskie. Głównie na turystów lokalnych, bo Szwajcarzy nie mają dużego wyboru i nie mogą ani jeździć do sąsiednich państw na stoki, ani też swobodnie poruszać się bez obowiązku kwarantanny.
Pomimo restrykcji, na szwajcarskich stokach można też spotkać zagranicznych turystów, głównie europejskich, nie azjatyckich. Niektórzy uważają, że Szwajcaria skorzystała na tym, iż nie jest państwem członkowskim Unii Europejskiej i przez to solidarnie nie zamknęła stoków. Przy okazji gospodarczo na tym zyska, bo wygłodniali wrażeń narciarze z całej Europy rzucą się na szwajcarskie Alpy.
Tylko, że władzom Szwajcarii wcale na tym nie zależy. Ośrodki narciarskie są otwarte, bo to ważny sektor turystyki. Jednak i tutaj zaplanowane są ograniczenia w ilości osób korzystających dziennie z wyciągów i karnetów open. Nieczynne restauracje mają zniechęcić przybyszy z dalekich regionów. Branża dostała pozwolenie na tyle, aby przetrwać, ale nic więcej.
To jednak, czy ośrodki pozostaną nadal otwarte w szczycie sezonu, zależy od sytuacji na stokach podczas najbliższych tygodni ferii zimowych i od ogólnej sytuacji w kraju.
A ta, ogólnie rzecz biorąc, nie jest dobra. Liczba przypadków zachorowań nie spada, szczepienia się ślimaczą i wszyscy się zastanawiają, czy zamiast białego szaleństwa nie czeka nas już niedługo przykręcenie śruby.
Gospodarka się rozwija
Podczas, gdy jedni przeżywają ciężkie chwile, innym wiedzie się całkiem nieźle. Szwajcarska gospodarka oparta jest m.in. na eksporcie oraz produkcji farmaceutycznej, a w tych dwóch branżach sytuacja szybko się ustabilizowała.
Jednym z najbardziej obciążonych rynków jest paradoksalnie branża zegarmistrzowska oraz produkcji komponentów metalowych. Producenci luksusowych zegarków w dużej mierze opierają swój biznes na eksporcie do Azji. Od czasów pandemii ruch w tym kierunku praktycznie zamarł. To nie czas na luksusowe błyskotki, brakuje również azjatyckich turystów, którzy rokrocznie byli największymi klientami w Szwajcarii.
Podobny regres spotkał producentów i eksporterów komponentów metalowych, używanych głównie w produkcji pojazdów i samolotów.
O kryzysie natomiast nie może mówić branża ubezpieczeń ani farmaceutyczna. Podczas, gdy ciężar wydatków związanych z testami, szczepionkami i walką z korona wirusem wziął na siebie budżet państwa, kasy chorych nadal otrzymywały miesięczne składki od pacjentów, którzy to natomiast o wiele mniej korzystali z usług medycznych. Odwołane planowane zabiegi i wielomiesięczne rehabilitacje, mniej wizyt u lekarzy – większość kas chorych zakończyła zeszły rok na plusie.
Branża farma natomiast szykuje się na wielki boom w 2021r. Kolejna, dopuszczana po woli do obrotu, amerykańska szczepionka Moderna, będzie produkowana przez szwajcarską firmę Lonza. Jej fabryka w Visp dostarczy szczepionki na cały świat poza rynkiem amerykańskim. Rocznie planuje się produkcję 300 mln dawek dla Europy, Azji i Afryki.
Dodatkowo, intratny kontrakt na logistykę i dystrybucję tych szczepionek na cały świecie dostał szwajcarski koncert transportowy Kuehne+Nagel.
O co chodzi ze szkołami? Dzieci zarażają, czy jednak nie?
W tym temacie Szwajcaria chyba najbardziej różni się od pozostałych państw.
Podczas, gdy jedne kraje co szybciej zamykały szkoły obawiając się rozprzestrzeniania wirusa, Szwajcaria broni nadal bastionu otwartych szkół.
Już w pierwszej fali na wiosnę, najpierw zostały otwarte szkoły podstawowe i przedszkola, jeszcze przed sklepami. Podobnie na jesieni, na zdalne nauczanie przeszły obowiązkowo tylko szkoły wyższe.
Podstawówki, przedszkola i żłobki pracują w reżimie sanitarnym, gdzie nauczyciele i opiekunowie muszą nosić maseczki, a rodzice najlepiej jakby trzymali się z dala od szkół. Również uczniowie powyżej 12 r.ż mają obowiązek noszenia maseczek na terenie szkoły. Nie ma masowego zamykania całych szkół przy wykryciu ogniska zakażenia.
Ryzyko zarażenia w dużej grupie dzieci jest niwelowane korzyściami wynikającymi ze stacjonarnego nauczania.
Podobnie cały czas działają szkoły średnie. Teoretycznie, ucząca się w nich młodzież również mogłaby przejść na nauczanie zdalne. W ich przypadku, nie byłoby to już tak uciążliwe dla pracujących rodziców.
Ale… cały problem ze szkołami ponadpodstawowymi polega na tym, że 78% społeczeństwa szwajcarskiego kończy zawodówki. To szkoły, gdzie nauka trwa 1-2 dni w tygodniu, a w pozostałe dni uczniowie normalnie pracują w swoich przyszłych zawodach. Nie można przenieść ich praktyk do nauki online.
To właśnie uczniowie szkół zawodowych byli oczkiem w głowie rządu pod koniec zeszłego roku szkolnego. Państwo nie mogło sobie pozwolić na wypuszczenie na rynek kilkudziesięciu tysięcy bezwartościowych pracowników – bez odpowiednich kwalifikacji ani dyplomu zawodowego.
Aby lepiej zrozumieć ten fenomen, warto zwrócić uwagę na to, jak rozłożone są ministerstwa w rządzie. Radny Federalny odpowiedzialny za szkolnictwo jest jednocześnie odpowiedzialny za gospodarkę. To na jego barkach leży dostosowanie systemu nauczania tak, aby wychodzili z niego świetnie przygotowani do zawodu nowi pracownicy, którzy będą rozwijać gospodarkę. To on jest odpowiedzialny za dobrobyt kraju i bezrobocie.
Szwajcaria na 100%
Praca, gospodarka, przyszłość.
To hasła definiujące Szwajcarię w 100%.
Nie umniejszając tragedii osób, które zmarły z powodu wirusa, rząd prowadzi niebezpieczną grę na cienkim lodzie. Obostrzenia tylko tam, gdzie są absolutnie konieczne, tylko wtedy, gdy nie da się ich uniknąć.
Gospodarka, gospodarka i jeszcze raz gospodarka – te słowa słyszeliśmy wielokrotnie w czasie konferencji poświęconych walce z wirusem w Szwajcarii.
Ocena ryzyka, uwzględnienie interesu wielu stron – chociaż ta polityka nazywana jest też brakiem zdecydowania i ostrych kroków.
Krytykowana przez znaczną część społeczeństwa. Czy słuszna? Ocenimy to dopiero za kilka lat.
Spodobał Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera, a kolejny otrzymasz bezpośrednio do swojej skrzynki mailowej.
Źródła: Swissinfo, NZZ
O epidemii w Szwajcarii można przeczytać jeszcze tu:
https://randkizfrankiem.pl/szwajcaria-stawia-czola-wirusowi/
https://randkizfrankiem.pl/szwajcaria-walczy-z-koronawirusem/
Dzięki za zgrabne podsumowanie!
Nie ma za co 😉 lubię gospodarcze tematy 😉