Co ja tutaj robię? #3 Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Jak Cię widzą, tak Cię piszą.
Krowa, co dużo ryczy, mało mleka daje.
Nie ważne, jak mówią, byleby mówili.
Jak byłam w 2 klasie podstawówki, pani ogłosiła konkurs na zebranie największej ilości polskich przysłów. Większość dzieci miała 5-10, ja zebrałam 132. Ostatnie brzmiało: Gó….. chłopu, nie zegarek, ale mama zabroniła mi je przeczytać. To mój tata taki twórczy był i dziecku w pracy domowej pomógł.
O czym to miało być dzisiaj? A tak, o gadaniu. Obgadywaniu, mówieniu, plotkowaniu, przekazywaniu dalej bardzo istotnych i ważnych rzeczy, czyli ogólnie o tym, że blog się pisze po to, żeby inni go czytali. A następnie mówili o nim innym, żeby ci kolejni też go czytali i obgadywali. No bo generalnie taka jest idea bloga. I tu jest sęk (tfu – pies) pogrzebany – jak dotrzeć do tych wszystkich fajnych ludzi, żeby takie fajne nasze wypociny czytali.
Pół życia (czyli wychodzi na to, że mam 16 lat) spędziłam w korporacji, to się znam na tych wszystkich targetowaniach, social mediach, spamowaniach biednych czytelników mailingami, kontentach i ogólnie, jak ten e-świat działa.
Tak więc po pierwsze (na języku polskim też się znam – nie zaczyna się zdania od więc) – do kogo to ja miałam targetować mój blog? Najłatwiej pisać o dzieciach. Zawsze się znajdą mamuśki, ciężarówki i inne takie z wiszącymi ramionami do kolan, co coś parentigowego poczytają. A niech mi tam, nie pójdę na łatwiznę. Szable w dłoń i hajda, będę pisać do wszystkich w Polsce, co chcą się oderwać od śmiertelnie poważnej rzeczywistości i uważają, że czytanie o Szwajcarii to najlepsze, co ich przy porannej kawie może spotkać. Rzesze ludzi, nieprzebrane tysiące już przestępowały z nogi na nogę u wrót internetu i nie mogły się doczekać, aż w końcu ktoś mądry, jak ja, na to wpadnie. Tak więc moja liczna grupa followerów vel śladowców składała się z:

  • mojej rodziny – 20 osób
  • moich wszystkich znajomych z fejsa, zmuszonych, żeby się zapisali do polubienia Randek na FB- 60 osób
  • wiernej grupy korpoznajomych, zmuszonych służbową pocztą elektroniczną do czytania bloga – 50 osób

Na matematyce też się znam, do tysiąców to brakuje jeszcze parę zer na końcu. Niespodziewanie okazało się, że o Szwajcarii może czytać też Polonia w Szwajcarii (odkrycie godne Kolumba) i dzięki spamowaniu kilku zgrupowań rodaków na fejsbuku mój blog zaczął osiągać alpejskie szczyty swojej popularności. Do dziś niepobitym rekordem jest 1271 osób, które jednego grudniowego dnia przeczytały post jaka to ja nieszwajcarska jestem (tu KLIK).
Po drugie – kontent, czyli co właściwie o tej Szwajcarii miałoby być. Nie turystycznie, nie gospodarczo, nie poradnikowo, nie zbyt osobiście, to jak? No właśnie tak, jak jest. Na luzie, trochę wymądrzania się, trochę złośliwości, serwowane na tacy helweckich rozmaitości i prywatnego widzimisię.
Po trzecie i najważniejsze – stali czytelnicy, śladowcy, prześladowcy i naśladowcy, którzy kliknęli na blogu na Follow, żeby mnie obserwować, sami nie wiedząc, co ich jeszcze czeka. Każdy blogger i inne zwierzę socialmediowe marzy o tym, żeby mieć jak największą rzeszę followersów – jakby powiedziała królowa angielska Elżbieta i książę William i księżniczka Szarlotka. Chociaż ona to by raczej powiedziała dada glu glu – moje pisklę jest w podobnym wieku, więc wiem, co gada, mimo że po polsku, nie po angielsku. Tak więc marząc o tych moich śladowcach doszłam do wniosku, że ja sama nikogo nie śledzę. I na tym polega moje dzisiejsze zadanie domowe z Uniwersytetu Blogowania – zapisać się do obserwowania 5 bloggerów. Postanowiłam iść tropem patriotyczno – lokalizacyjnym i – ta ram ta dam! – moja subiektywna lista blogów, których od dzisiaj będę śledziem:

  1. Paparental Advisory Lamberta Króla – blog parentingowy polskiego taty w Szwajcarii – bo jest na miejscu, bo opisuje co mnie czeka za parę lat jak pisklę będzie kurczakiem i bo ma fajne imię, jak ja
  2. Szwajcarskie Bla Bli Blu Joasi Lampki – kwintesencja polskiej szwajcarskości i szwajcarskiej polskości – bo to klasyka sama w sobie i ma podobny do mnie styl pisania
  3. exequo Mataja trójki położnych i Mum and the City Ilony Kosteckiej – dwa blogi parentigowe, jeden na poważnie i bardzo mądrze, drugi już mniej na serio, dla rozrywki – bo nie da się uciec od tego, że jednak się jest rodzicem
  4. Auslanderka w Szwajcarii Joanny Rutko-Seitler – ponownie lokalnie i patriotycznie – bo wzruszyła mnie walentynkowym stwierdzeniem, że – cytuję:  Szwajcarzy to jakoś uczuciowo uzdolnieni nie są
  5. było exequo w 3, ale punktacja myśli za mnie i nie mogę tam dopisać dwóch cyfr.

Zaczęło od przysłów polskich, to na przysłowiu wypada skończyć. Do mojej listy 132 dokładam jeszcze jedno, takie na czasie:
Nie ma Cię na fejsie, to nie istniejesz. Ładne, prawda?
To jak, śledzicie mnie już na blogu? Trzeba znaleźć taki przycisk OBSERWUJ lub dla łatwizny kliknąć LIKE na fejsbuku a potem szerować, ile wlezie: https://www.facebook.com/RandkizFrankiemS/. 
Można też obgadać mnie ze swoimi znajomymi na fejsie i innym takim wallu, klikając w jeden z przycisków na dole, o tu:
A generalnie to trzeba blog zanieść pod strzechy na prawo i lewo, żeby mi słupki oglądalności skoczyły. Czekolada na zdjęciu jest na zachętę.
 
 
[blog_subscription_form]
Blogging U.