Wsi spokojna, wsi wesoła, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, co mieszka w Szwajcarii

Szwajcarskie rolnictwo, czyli jakie?

Pytanie za sto punktów: Jakie ziemniaki kupi Szwajcar? Szwajcarskie za 3 Fr za kilogram, czy za 2 Fr – no dajmy na to -z Portugalii?

Oczywiście, że kupi te za 4 Franków, bo są bio.

Ewentualnie jak nie bio, to Fair Trade.

Coś w każdym razie muszą w sobie mieć, żeby być porządne, szwajcarskie i jeszcze zasłużyć na odpowiednią naklejkę.

Szwajcarzy kochają swoje rolnictwo

Długo się zastanawiałam, skąd się bierze ta szwajcarska miłość do szwajcarskiej wsi.

Niby to oczywiste, my też lubimy szynkę wójta i swojską kiełbasę babuni, ale nie oszukujmy się – łatwo nam zgrzeszyć z włoską parmeńską czy francuskim serem.

Oł łi łi, ołżęsz w mąrdę ten serrr z szynką.

Patriotyzm żołądkowy kończy się tam, gdzie zaczyna dom (czy raczej sklep) europejskich grzesznych uciech dla podniebienia.

Albo chińska cena.

Cena ceną, a co z jakością?

Skośnookim czosnkiem lub truskawką nikt nie pogardzi na bazarku, bo są tańsze od polskiego.

Gucio tam z argumentem, że smak to się chyba w oceanie gdzieś po drodze utopił. Albo, że nie wspieramy polskiego rolnictwa, bo z tego nieśmierdzącego czosnku mazowiecki lub podkarpacki rolnik nic nie ma.

A ile nas interesuje, czy nasze kakałko jest na pewno z plantacji przyjaznej człowiekowi, a nie niewolnikowi i czy to nie jakieś dziesięcioletnie dzieci w Afryce zbierały?

O ho, ho! Figa z makiem.

Nic nas nie interesuje.

Tanio ma być.

My nie jesteśmy od charytatywności. Od wspierania rolnictwa to jest rząd, a rolnik jak chce być konkurencyjny, to niech się postara i sprzedaje w takiej cenie, jak Chińczycy.

Jak oni mogą, to on też.

A Szwajcarzy to właśnie myślą tak jakoś trochę inaczej.

Banałem jest powiedzieć, że wolą szwajcarskie produkty żywnościowe. Oni mają fioła na ich punkcie.

Szwajcarska kura czy innen taki prosiak – powiedzmy – zawsze będą lepsze od cudzoziemskich. (I tu wchodzimy na inne tory z odwiecznym pytaniem z Polski – a co można do tej Szwajcarii eksportować? Przecież u nas taniej! To się zaraz dowiecie, że nie można, nawet jak taniej).

Nieważne, że szwajcarskie produkty rolne kosztują dwa razy więcej.

To nawet lepiej. To znaczy, że są tyle warte. Że dorastały sobie w anielskiej okolicy gryząc i młócąc świeżutką trawę, bądź też dziobiąc sobie, co tam świeżego można dziobać, a ich szczęśliwości i błogostanu nikt nie zakłócał.

Krowy mają przyzwoite warunki, to i rolnik przyzwoicie sobie żyje.

Już widzę te komentarze o sezonowych pracownikach z Polski, co to pośród zrelaksowanych krówek już tak spokojnie sobie nie żyją. A to im bauer nie zapłacił pensji, a to praca jak w obozie niewolników za czasów Spartakusa, a nie w kulturalnej Szwajcarii.

Nie wiem, na ile szwajcarscy konsumenci są świadomi sytuacji z wykorzystywaniem ludzi do pracy w ich własnym kraju. Każdy ma coś za uszami.

Szwajcarskie rolnictwo potęgą stoi i basta. Tylko dlaczego?

Dlaczego wyciupłają ostatnie grosze i zapłacą za swojskie więcej?

Ha! To długotrwała, przemyślana strategia. Wręcz teoria spiskowa.

Zaczyna się od zaszczepienia miłości do krówek szwajcarskim bachorom.

Taka sytuacja proszę bardzo: mój dzieć dostał od jakiegoś związku serowarów książeczkę do kolorowania. Książeczka – skoro do mazania dla dziecków- jest czarno-biała, z jakimiś scenkami rodzajowymi z pola, łąki, mleczarni i takie tam.

ALE (!). Na każdej stronie jest gdzieś mała, kolorowa, szwajcarska flaga.

PRZYPADEK? NIE SĄDZĘ. Przyszłoby wam do głowy drukować w Polsce książeczki o rolnictwie z polską flagą na każdej stronie?

 

This slideshow requires JavaScript.

Trzeba przyznać, że szwajcarscy rolnicy mają niezły marketing.

Schweizer Bauer ma swoją gazetę i stronę internetową z niusami (całkiem przyzwoicie wyglądającą, uczciwie mówiąc. Jak ktoś nie zna niemieckiego, to się nie domyśli, że to wsiowa strona. Rolnik szuka żony też tu jest).

Raz na jakiś czas zaklejają miasta reklamą.. no właśnie nie do końca wiadomo, czego.

Reklamują wieś, po prostu. Wieś i szwajcarskie produkty.

Tu na przykład jest owca w typowej, szwajcarskiej koszuli, mówiąca o tym, że dobrze wygryzła trawę pod stoki narciarskie. (???)

Ja nie wiem, czy ona tę trawkę to żarła, czy też paliła.
WP_20170127_001

Kochana krówka Lovely

Swissmilk rozdaje superanckie koszulki z krowami i organizuje objazdowe odpusty z mućką Lovely, znaną wszystkim dzieciom. Mają też jedne z najlepszych reklam telewizyjnych i plakatów. 

Uprzedzam, wciągnie was, jak głupie. Nie próbujcie oglądać, jeżeli nie macie akurat czasu, a nad głową stoi szef.

No dobra, jeszcze jedna 😉

Ja się zakochałam w krówce Lovely na długo zanim się dowiedziałam, że to reklama szwajcarskiego mleka. Po jakiego grzyba ktoś reklamuje szwajcarskie mleko w kraju, w którym jest tylko szwajcarskie mleko? No właśnie…

PRZYPADEK? NIE SĄDZĘ…..
swiss milk

Idźmy dalej. A co z mięsem?

Niedawno przeczytałam w jednej z polskich grup na fejsie, że sprzedawcy w sklepie mięsnym dają dzieciom plasterki wędlinki, i czy to jest normalne? No więc, co powiedział mój wszystko wiedzący, szwajcarski mąż? OCZYWIŚCIE, że tak – jak on był mały, to też zawsze dostawał wędlinki w sklepie…

I już się wszystko układa w całość.

To jak z McDonalds’em i zabawkami w zestawie dla dzieci, tyle że po helwecku.

Wszyscy wiedzą, że dzieci nie chodzą do Maca po kanapkę. Dzieci chodzą tam po zabawkę. Po kanapkę chodzą dorośli, ci sami, co jako dzieci zbierali zabawki w zestawów.

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym Szwajcar na starość trąci z portfela.

Takie przysłowie nowe wymyśliłam.

Do tego dochodzą ulubione festiwale rockowe Szwajcarów.

Festiwal Jodłowania lub grania na rogu alpejskim, mistrzostwa świata w zapasach z workiem jutowym na pupie, rzucanie 83 kilogramowym kamieniem. Nie mówiąc już o wiejskiej Formule 1, czyli corocznym schodzeniu krów i kóz z pastwisk.

Tak, to też się świętują.

Wszystkie te wiejskie imprezki są tłumnie odwiedzane przez lokalesów, jak i turystów i całkiem fajnie się wszyscy przy tym bawią.

Też byłam na imprezce dla krów. Też się fajnie bawiłam.

This slideshow requires JavaScript.

I na koniec okrasimy wszystko ładnymi naklejkami.

BioSuisse, NaturaLine, NaturaPlan, NaturaFarm, FairTrade, Pro Montagna, Pro Specie Rara mają przekonać statystycznego Szwajcara, że jego mięsko, jaja, warzywa i owoce a także kosmetyki i ubrania pochodzą z odpowiedniego źródła. Oraz że są naturalne, ekologiczne, nie szkodzące środowisku i przy ich produkcji i transporcie wykorzystywane jest jak najmniej energii.

P1030040

I jeszcze mała zagadka: wiecie, z czego jest zrobiona bio-bawełna? Ja padłam, jak się dowiedziałam. Odpowiedź znajdziecie na samym dole.

Więcej na temat szwajcarskich tradycyjnych sportów, w tym o rzucaniu kamieniem i rzucaniem się za majtki możecie przeczytać na blogu Szwajcarskie Blabliblu.

 

Podobał Ci się ten artykuł? Zapisz się do newslettera, to świeżą porcję Randek z Frankiem Szwajcarskim znajdziesz u siebie na skrzynce mailowej.

Możesz też ocenić ten artykuł i polecić go znajomym.

Na dole są takie fajne kolorowe przyciski, które Ci to umożliwią.

Przeczytaj jeszcze o tym,  jak przetestowałam szwajcarskie soki BIOTTA 

Oraz o tym, jak bardzo Szwajcarzy są odpowiedzialni społecznie

 

A teraz rozwiązanie zagadki: z PLASTIKU. Bio-bawełna jest z butelek PET.

Ha!

2 odpowiedzi na “Wsi spokojna, wsi wesoła, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, co mieszka w Szwajcarii”

Leave a Reply

%d bloggers like this: