Koleją przez Szwajcarię. Pociąg panoramiczny Glacier Express

Nie podróżuje się po to, by przyjechać, tylko po to, by podróżować.

Gdyby Johann Wolfgang Goethe żył 100 lat później, te słowa wypowiedziałby z pewnością o Glacier Express.

Zapraszam na czwartą część podróży Koleją przez Szwajcarię.

Glacier Express – piękno podróży samej w sobie

„Lodowcowy Express” przemierzający Szwajcarię z zachodu na wschód wzdłuż Alp to najpiękniejszy – ale jednocześnie najwolniejszy pociąg ekspresowy w kraju. Dokładnie tak, jak powiedział Goethe – jego celem nie jest przybycie do celu podróży.

Celem Glacier Express jest podróż sama w sobie.

Kiedy ktoś pierwszy raz zobaczy trasę pociągu – z leżącego na zachodnim krańcu Zermatt do położonego na południowym wschodzie St. Moritz – złapie się za głowę. Osiem godzin! W dodatku trasa nie jest wcale taka długa, bo zaledwie 290 km.

Jeżeli jednak dobrze ją prześledzić to widać, że znaczna jej część prowadzi przez góry. Taki był też dokładnie cel utworzenia tej pięknej panoramicznej trasy. Z jednego popularnego kurortu do drugiego, podziwiając piękno ośnieżonych, alpejskich szczytów, położonych w dolinach zielonych łąk, rozpiętych nad przepaściami kamiennych mostów i czując wiatr we włosach, gdy pociąg rozpędza się w wąwozie Renu.

Pierwszy Glacier Express wyjechał w swą dziewiczą podróż w 1930 r. Szwajcarskie góry przeżywały w tym czasie swoisty boom turystyczny. Europejska arystokracja przyjeżdżała tłumnie nie tylko po to, aby podziwiać piękne widoki.

Brytyjczycy byli prekursorami wspinaczek wysokogórskich i sportów górskich. Kiedy w drugiej połowie XIX w jak grzyby po deszczu powstawały w Szwajcarii nowe linie kolejowe, równie dużym zainteresowaniem cieszyły się koleje górskie. Dostać się wyżej, osiągnąć nieosiągalne, zobaczyć więcej.

Wysokie szczyty Alp były do tej pory znane tylko pasterzom i nielicznym przewodnikom górskim. Nagle – dzięki kolei wspinającej się stromo pod niebotycznym pochyleniem  – to, co było zarezerwowane jedynie dla wybranych, cieszących się świetną tężyzną fizyczną, zaczęło być dostępne również dla mas. 

Glacier Express oferował w pigułce to, co w Szwajcarii było najlepsze. Luksus, komfort, niezapomniane widoki i przeżycia. Jednego dnia wyjazd z zielonej górskiej doliny, przejazd przez ośnieżoną przełęcz z widokiem na lodowce i powrót równie pięknej i zielonej doliny po drugiej stronie Alp.

Moja podróż Expresem Lodowcowym odbyła się w maju 2021 r i moje przeżycia od tych podróżujących 100 lat różnią się tylko jednym – dziś na trasie można oglądać jedynie jeden lodowiec. Pozostałe – od których nazwę wziął słynny pociąg już nie istnieją. Wszystko inne, związane z tą podróżą się nie zmieniło.

Glacier Express nadal zachwyca.

Zermatt – z widokiem na króla Alp

Zermatt to pierwszy – albo jak ktoś woli ostatni – przystanek na trasie pociągu. Żeby się dostać do uroczego miasteczka ukrytego w dolinie kantonu Walis, trzeba porzucić gumowe koła i dosiąść żelazną bestię jadącą z/przez Visp. Dojazd do multi-eko miasta jest możliwy tylko pociągiem. Porzuć swe płonne nadzieje kierowco czterokołowca. Nawet słynne żółte autobusy Post Auto tutaj nie dojeżdżają.

Zermatt – i rozciągający się z niego widok na Matterhorn – nie jest tylko przystankiem na trasie pociągu samym w sobie. To jedno z najpiękniejszych i najczęściej odwiedzanych w Szwajcarii miejsc.

Z Zermatt wyruszamy w naszą podróż.

Wiszący most Charles Kuonen -nerwy na uwięzi

Na wysokości miejscowości Randa z okien pociągu można obejrzeć najdłuższy (do niedawna) wiszący most Charles Kuonen. Zbudowany w zaledwie trzy miesiące most liczący sobie 494 m został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa w 2017r. W tym roku na czele listy najdłuższych wiszących mostów znalazł się portugalski Arouca ze swoimi 516 m.

Alpejski most jest położony na wysokości 2100 m n.p.m. i w najwyżej położonym punkcie pohuśtamy się 86 m. nad ziemią. Dojść można do niego tylko pieszo – z Randa potrzeba na to 2,5 godzinnej wędrówki po górach. Brak dróg dojazdowych sprawił też, iż wszystkie materiały potrzebne do jego budowy zostały przetransportowane helikopterami.

Aby dodać trochę adrenaliny, cały most na ażurową konstrukcję – dzięki temu można oglądać również dno wąwozu. To dla tych, którym się znudzi widok na otaczające wierzchołki gór.

Niederwald – aby poczuć się jak w Ritzu.

Podróżując wzdłuż doliny Rodanu spotkamy na trasie pociągu małe miasteczko Niederwald – zagubioną w górach wioskę, która w 1850 przyniosła światu jednego z najsłynniejszych Szwajcarów – Cesara Ritz.  

Nazywany „królem hotelarzy” i „hotelarzem króli” Szwajcar stworzył pierwszą na świecie i najsłynniejszą sieć hoteli „Ritz-Carlton” i stał się tym samym prekursorem sieciowej oferty luksusowej. 

Zumdorf -mały, ale jary

Zumdorf w pobliżu Andermatt to najmniejsza wioska w Szwajcarii. Liczy sobie obecnie zaledwie 3 mieszkańców – ojca i dwóch synów. Ale nawet w czasach „świetności” mieszkało tam nie więcej niż 15 osób. Mini wioska okryła się złą sławą przez schodzące tędy lawiny. To wtedy mieszkańcy wynieśli się z odsłoniętego zbocza.

Mimo, że mikroskopijna, Zumdorf może się pochwalić własną kaplicą oraz restauracją. To właśnie restauracja, leżąca przy 20-sto kilometrowej trasie dla biegaczy narciarskich, przyciąga zgłodniałych sportowców i turystów chętnych na mikro-zwiedzanie mikro-wioski.

Jednego nie można odmówić.

W Zumdorf nie ma się zatargów z sąsiadami.

Andermatt – gdzie diabeł nie może

W Andermatt pociąg ma kilkuminutową przerwę, ale można się też tutaj zatrzymać na dłużej i kontynuować podróż kolejnym pociągiem Glacier Express godzinę później, bądź pociągiem standardowym.

To miasto jest obecnie znanym kurortem narciarskim ze względu na położenie i ukrycie doliny głęboko w górach. Ale ma też swoją historyczną stronę.

Zaledwie 15 min spacerem od dworca kolejowego znajduje się słynny Diabelski Most (Teufelbrücke). Malowniczy wąwóz Schöllenen rozciągający się między Göschenen a Andermatt to była niegdyś główna przeprawa górska prowadząca do przełęczy Gotarda. Wijąca się tu rzeka Reuss przysporzyła budowniczym mostu tyle problemów, że jeden z nich krzyknął w złości – a niech go zbuduje sam diabeł!

Słów nie rzuca się na wiatr, diabeł zjawił się niespodzianie i obiecał most za duszę pierwszej osoby, która go przekroczy. Po trzech dniach most był gotowy, a na jego drugim końcu diabeł czekał na swoją zapłatę. Budowniczy z kantonu Uri przechytrzyli jednak Rogatego i do towarzystwa wysłali mu równie rogatą duszę – kozła.

Diabła na pomoc nie wezwał natomiast Napoleon, który dokładnie w tym miejscu w 1799 r uległ potędze wojsk rosyjskiego generała Suworowa. Za sprawą Francuzów Szwajcaria w tym czasie była przez krótki czas Republiką Helwecką – jedyny w historii okres, gdy Szwajcarzy zostali zmuszeni do rezygnacji ze swojego przymierza kantonów. Republika jednakże nie wyszła im na dobre. Zaledwie po 5 latach Napoleon zrezygnował z krzewienia idei jedności i Szwajcaria do dzisiaj jest konfederacją. Tylko nazwa „Helwecja” się przyjęła i dziś ta waleczna dama utożsamia państwo – mimo że wywodzi się od Napoleona.

W tym roku Diabelski Most ugościł słynnego zuryskiego Bööga – kukłę o postaci bałwana, napchaną materiałami wybuchowymi. Co roku podczas święta Sechseläuten tłumy mieszkańców Zurychu zbierają się, aby odpalić biednego bałwana i odczytywać prognozę pogody na najbliższe lato. Im krótszy – tym cieplej. W 2021 r ze względu na obostrzenia pandemiczne Böög wyleciał w powietrze właśnie tutaj, a cała ceremonia była transmitowana w telewizji.

Przełęcz Oberalp – morze ciszy i bieli

Z Andermatt pociąg zaczyna się mozolnie wspinać w górę, ukazując położone w dolinie miasteczko kilka razy. Liczne zakręty na trasie powodują, że można oglądać Andermatt z każdej strony nie dowierzając wręcz – to tutaj przed chwilą byliśmy??

Najlepszym momentem podróży jest późna wiosna do wczesnego lata. To wtedy w dolinach wszystko się zieleni i kwitnie, a wjeżdżając pociągiem na przełęcz – wkraczamy w krainę białego śniegu, by po jej drugiej stronie ponownie zanurzyć się w zieleni. Podczas ciepłych letnich miesięcy śnieg na przełęczy praktycznie się rozpuszcza. W zimie natomiast – równie śnieżnie i biało jest w dolinach.  

Przejeżdżając przez przełęcz trzeba się dobrze wpatrywać, aby zobaczyć rozciągające się wzdłuż linii kolejowej jezioro Oberalpsee – pokryte warstwą śniegu jest niezauważalne dla oka.

Na szczycie przełęczy stoi latarnia morska – całkiem nie przypadkowa. Jest to bliźniacza latarnia tej stojącej w Rotterdamie. Szwajcarska Rheinquelle ma symbolizować źródła rzeki Renu, która wijąc się przez 1233 km po Europie i przepływając przez Liechtenstein, Austrię, Niemcy i Francję wpływa do Morza Północnego w holenderskim Rotterdamie.

Jak można łatwo się domyślić, stojąca na wysokości 2046 m. n.p.m latarnia to najwyżej położona latarnia morska na świecie.

Wąwóz doliny Renu – Grand Canion Szwajcarii

Po zjeździe z przełęczy Oberalp pociąg nabiera tempa i wjeżdża w „szwajcarski Grand Canion” – wąwóz doliny Renu. To chyba najwęższa część trasy – z prawej i lewej strony pociąg niemal ociera się się o skały, a wijące się w dolinie zielone wody Renu ukazują się nam raz z prawej, raz z lewej strony.

W porównaniu z poprzednimi odcinkami, gdzie Glacier Express powoli ukazywał piękno gór, teraz trzeba mocno trzymać aparat w dłoni, żeby pęd powietrza nam go nie wywiał.

Jako ciekawostkę mogę podać, iż pociąg panoramiczny – mimo że oferuje świetne widoki przede wszystkim na położone daleko i wysoko góry – przegrywa w starciu z nowoczesną technologią i … słońcem. Wielkie szyby nie ułatwiają zrobienia idealnego zdjęcia smartfonem, kiedy widać przede wszystkim odbijające się jak w lustrze refleksy.

Dlatego właśnie wychodząc na przeciw życzeniom turystów, złaknionym idealnych ujęć bez odbicia szyby, w najnowszych Glacier Express jest kilka otwieranych okien. Które dokładnie – napiszę na końcu, bo to tajemnica 😉

Chur – najstarsze miasto Szwajcarii

Centrum Gryzonii, stolica kantonu Graubunden – jedynego kantonu, gdzie jednym z języków urzędowych jest retoromański. Chur to drugi, dłuższy przystanek na trasie pociągu, jak również centrum kolei retyckich.

Uznawane za najstarsze szwajcarskie miasto, wywodzące się z czasów rzymskich. W 15 r. p.n.e. został w tym miejscu założony obóz wojskowy pod nazwą Curia Raetorum. Stąd też dzisiejsza nazwa – niemieckie Chur po włosku i francusku zwie się Coira. Raetrum – to łacińska nazwa prowincji Recja rozciągającej się od jeziora Bodeńskiego po północnowłoską dolinę Val Venosta. Stąd dzisiejszy odpowiednik tego słowa używany w kontekście kolei retyckich i języka retoromańskiego.

Nad miastem dominuje wieża gotyckiej katedry Najświętszej Marii Panny z XIII w z ciekawą historią – to jedyny kościół z tamtych czasów, którego nawa główna jest zgięta, a nie w linii prostej. Ten dziwny kształt nie wynika z błędu średniowiecznych architektów, lecz z położenia katedry na górującej nad starym miastem skale. To do jej kształtu – jako naturalnie położonego ośrodka obronnego – dopasowano budowlę.

Sama katedra znajduje się na terenie pałacu biskupiego, który do XVIII de facto tworzył miasto Chur. Otoczony olbrzymimi, zachowanymi do dzisiaj murami dawał rządzącym biskupom katolickim pełnię władzy. Założone już w V w biskupstwo było pierwszym na północ od Alp. Biskupi, posiadający również tytuł księcia, kontrolowali szlaki handlowe prowadzące do położonych na południu przełęczy alpejskich i zbierali podatki.

W Chur odnajdziemy ślady dwóch znanych szwajcarskich artystów.

Znany przede wszystkim dzięki swoim rzeźbom, światowej sławy artysta Alberto Giacometti spędził w Chur końcówkę swego życia. Co ciekawe, w latach 60-tych władze kantonu uznały, iż nie jest on wart 3 milionów franków, które musiałyby wydać, aby odkupić jego dzieła – nie był jeszcze tak uznanym artystą. Dzisiaj kolekcję rzeźb można oglądać w Kunsthaus w Zurychu, w Fondation Beyeler w Bazyeli i w Fondation Giacometti w Paryżu.

Dzieła lokalnego artysty Alois Carigiet znajdziemy natomiast w historycznym, 300-letnim hotelu Stern położonym na starym mieście. Ten drewniany w stylu i czarujący hotel jest jednocześnie muzeum Carigiet i miejscem czasowym wystaw współczesnych twórców.

Wiadukt Landwasser – perełka inżynierii

Z Chur pociąg wyrusza w dalszą drogę na terenach kolei retyckich do St. Moritz, przejeżdżając przez jedną z największych atrakcji architektonicznych początku XX w.

Liczący 142 metrów wiadukt Landwasser wsparty na 7 przęsłach wyniesie nas na wysokość 65 metrów, a wygięty łuk wiaduktu sprawia, że oglądanie z okien mknącego po nim pociągu to prawdziwe widowisko. Szczególnie, że wiadukt kończy się tunelem w skale.

St. Moritz

Glacier Express kończy swą podróż w St. Moritz – ulubionym miejscu narciarzy. Ja też tam jeździłam na nartach, co prawda nie tym razem, tylko kilka lat temu. Ale z czystym sumieniem mogę każdemu polecić jako miejscówkę do szusowania.

Moja podróż zakończyła się trochę wcześniej – w Chur. Dlatego też pozwolę sobie zostawić lekki niedosyt na koniec i mam nadzieję, że St. Moritz poświęcę jeszcze kiedyś oddzielny wpis.

W końcu to, co cię kończy, to się też zaczyna. A z St. Moritz startuje kolejny panoramiczny pociąg – Bernina Express….

Gdzie dalej?

Na razie to koniec podróży Grand Train Tour of Switzerland. Jeżeli jeszcze nie przeczytaliście, koniecznie zajrzyjcie też do artykułu o Zermat, Gornergrat i okolicach.

5 dni podróży, w trakcie których zobaczyłam i zwiedziłam tyle interesujących miejsc – i to wszystko podróżując tylko pociągami (no prawie – była jeszcze jedna gondola Glacier Express).

Gdzie dalej?

Tego jeszcze nie wiem. Ale na pewno będzie to Szwajcaria.

Informacje praktyczne

Pociąg Glacier Express wyrusza dwa razy dziennie z Zermatt i z St. Moritz. o godz. 8.50 i 9.50.

Oprócz 1 i 2 klasy, pociąg ma również wagon Excellence Class – z własnym lokajem, całodniową obsługą i wyżywieniem.

W Glacier Express obowiązuje rezerwacja miejsc do zakupionych biletów ogólnych (np. Swiss Travel Pass, GA, Tageskarte). Bilety można kupić również na poszczególne odcinki trasy. Dzięki kodom QR dostępnym przy fotelach, z wagonu restauracyjnego można zamówić posiłki i napoje, które zostaną nam dostarczone. Dzięki temu nie trzeba maszerować po całym pociągu (po zakończeniu obostrzeń epidemiologicznych sytuacja może się zmienić).

Okna pomiędzy przedziałami (w przejściach) oraz w restauracji są otwierane – idealna okazja na zdjęcia bez refleksów słonecznych na szybie.

Do Andermatt można również dojechać samochodem lub PostAuto od strony Göschenen. Dzięki temu uda nam się przejechać malowniczą serpentynową drogą wąwozu Schöllenen i zrobić krótki przystanek przy Diabelskim Moście i skale upamiętniającej generała Suworowa.

Przydatne aplikacje i strony

Swiss Travel System – informacje o najważniejszych atrakcjach turystycznych w Szwajcarii, dostępnych dzięki publicznej sieci komunikacji. Są tu wymienione np. wszystkie pociągi panoramiczne i opcje kilkudniowych biletów turystycznych, które umożliwią nam zwiedzenie jak najwięcej za jak najmniejszą cenę. Szczegóły w skróconej formie wraz z cennikiem dostępne są tu.

Glacierexpress.ch – możliwość zarezerwowania biletu online, informacje o godzinach odjazdu i ilości dostępnych miejsc na daną datę.

Aplikacja na telefon Grand Train Tour – pokazuje trasy wszystkich pociągów panoramicznych oraz najważniejsze atrakcje turystyczne leżące po drodze. W aplikacji znajdują się też bony rabatowe i prezentowe z poszczególnych tras, a dla kolekcjonerów – wirtualne stemple z podróży (w aplikacji podane są adresy, gdzie można zbierać stemple.

Aplikacja pociągu Glacier Express – działa tylko przez wi-fi dostępne w pociągu. Umila czas długiej podróży, gdyby ktoś nie miał akurat ochoty podziwiać widoków za oknem. Pokaże nam, gdzie aktualnie znajduje się pociąg, przybliży sylwetki interesujących osób związanych z mijaną po drodze trasą. Można posłuchać szlagierów i współczesnej muzyki szwajcarskiej. Można w niej kupić pamiątki związane z pociągiem

Instagram -zdjęcia i wrażenia z podróży można również oglądać na moim profilu na Instagramie blanka_from_bern

Artykuły Koleją przez Szwajcarię powstały dzięki współpracy z Moja Szwajcaria, Swiss Travel System, My Switzerland, GoldenPass Express, Glacier Express, Jungfraujoch Bahn, Eiger Express, Matterhorn-Gottard Bahn, MOB.

Za gościnę dziękuje hotelom Lindner Grand Hotel Beau Rivage w Interlaken, Tralala Hotel w Montreux oraz 22 Summits w Zermatt

Leave a Reply

%d bloggers like this: