Berno nadmuchane balonami. Najsłynniejszy wyścig powietrznych bestii Gordon Bennett 2018

W Szwajcarii odbywa się właśnie najsłynniejszy na świecie, międzynarodowy konkurs baloniarski im. Gordona Bennetta. Najsłynniejszy, ale….tak jakby mało o nim wiadomo. Szkoda, bo podobnie, jak w latach poprzednich, również w tym roku startują ekipy z Polski.

Jesteście gotowi na odkrycie fascynującej historii asów przestworzy?

Ale o co właściwie come on?

Wyścig balonów Gordona Bennetta to najstarszy i najbardziej prestiżowy konkurs balonów na świecie. Polega on z grubsza – a właściwie tylko i wyłącznie – na tym, żeby dolecieć jak najdalej. Nie – jak najszybciej, ale właśnie jak najdalej.
Zależy to oczywiście od prądów powietrza, pogody i umiejętności samych pilotów. W sumie ciężko powiedzieć, jaka jest recepta na wygraną. Nawet najwięksi mistrzowie i wygrani poprzednich edycji już polegli.
Ale o tym trochę później.

Konkurs Gordona Bennetta jest nazwany jego imieniem, bo….


On sam go sobie tak nazwał. Gordon Bennett to niezły hulaka i żądny przygód awanturnik, który wcale nie był wybitnym lotnikiem ani nie wygrał konkursu na lot balonem. Był typowym rozpuszczonym,  bogatym bachorem z XIX wieku, bawidamkiem, który lubił się otaczać zabawkami dla dużych chłopców i wydawał na to kupę kasy. Trzeba mu jednak przyznać, że wygrał pierwszy transatlantycki wyścig jachtów. Swoim własnym jachtem, rzecz jasna.
Oprócz tego był synem założyciela poczytnej gazety New York Herald, której redakcję później odziedziczył i rozwinął, zakładając oddziały w Londynie i Paryżu. Dziś to zdaje się ta gazetka zwie się New York Times’ International Edition.

O czym można pisać, mając własne gazety? O zdobywaniu świata, o przełamywaniu granic,  zdobywaniu niezdobytego. Szybciej, dalej, wyżej. Bennett zorganizował i sponsorował wyprawę do Afryki, pierwszy mecz polo w Ameryce, międzynarodowy wyścig jachtów oraz samochodów. Wszystko po to, aby mieć co opisywać w swoich gazetach.
I w ten właśnie sposób narodził się w 1906 r Gordon Bennett Cup in ballooning, zorganizowany i sponsorowany przez Bennetta- na potrzeby zwiększenia nakładu gazety.

Dlaczego ten konkurs odbywa się w Szwajcarii?

Zgodnie z tradycją, organizatorem konkursu było państwo, którego ekipa wygrała poprzednią edycję. Ponieważ załatwianie papierków, całej logistyki i administracji staje się coraz bardziej skomplikowane, to wprowadzono nową tradycję, zgodnie z którą organizator to wygrany sprzed dwóch lat.
Szwajcarzy wygrali wyścigi w 2015 i 2016 r, więc odpowiednio gościli u siebie lotne ekipy w 2017r we Fryburgu i w 2018r w Bernie.

Trzeba uczciwie przyznać, że liczba państw gospodarzy nie jest bardzo długa, bo – mimo, że konkurs międzynarodowy – to od początku przewijają się na liście zwycięzców te same państwa: USA, Belgia, Niemcy, Szwajcaria,Francja, Austria i…Polska. Tak, tak, Polska też gościła kilka razy na liście zwycięzców.

This slideshow requires JavaScript.

W tym roku zorganizowano go w Bernie, bo…

Wydawać by się mogło, że to proste, bo przecież Berno to stolica.
Ale to nie takie oczywiste, bo poprzednio gospodarzami imprezy były Genewa, Zurych, Wil, Toggenburg i Fryburg.
Za to w tym roku w Bernie przypada 175 rocznica gazyfikacji miasta – tak więc impreza jak najbardziej na miejscu.

Balony są albo okrągłe, albo jak gruszka. Dlaczego?

Bo są dwa rodzaje balonów.

Te okrągłe, biorące udział w konkursie, to balony unoszone na zimny gaz. Napełnia się balon, zakręca kurek i to generalnie koniec roboty. Żeby wystartował, musi się pozbyć częściowo balastu złożonego z piasku lub wody (albo innych ciekawych rzeczy, o czym przeczytacie dalej ;).
Taka jest też technika jego sterowania – balast z kosza= balon w górę. Gaz z kurka = balon w dół.

Te gruszkowate to balony unoszone ciepłym powietrzem, ogrzewanym spalanym gazem (ale innym niż ten w balonach okrągłych). To one są takie widowiskowe i je lubimy zazwyczaj oglądać. Chcesz lecieć w górę = podkręcamy kurek z gorącym powietrzem. Chcesz lecieć w dół = otwiera się czasza balonu i wypuszcza powietrze.
Mają jednak swoją wadę – żeby się wystarczająco długo unosić, trzeba zabrać ze sobą odpowiednią ilość gazu. Co samo się przez się rozumie – daleko nie dadzą rady lecieć.
Dlatego w konkursie Gordona Bennetta biorą udział balony gazowe.

Gordon Bennett 2018
Polska ekipa POL-1

Co było pierwsze? Jajko, czy kura?

A to ciekawa historia, bo między startem pierwszego balonu ogrzewanego powietrzem, a tym na gaz minęło dokładnie…10 dni.A wszystko miało miejsce w 1783 r we Francji.
Początkowo bardziej popularne były balony gazowe, ale z czasem latanie gruszkowatymi stało się tańsze i dzisiaj niezmiernie rzadko można zobaczyć gazowe okrąglaki.

Balony to oczywiście prekursorzy samolotów i w XIX w. nie były takim rzadkim widokiem. Oprócz zeppelinów służyły na przykład jako sprzęt wojskowy i były wykorzystywane w czasie wojen. Widok z balonu na pole bitwy i odgórne sterowanie wojskami – co za perspektywa…

Szwajcarzy wygrali wyścig 6 razy, a Polacy?

A Polacy 5. W tym trzy razy z rzędu. Wszystkie te wygrane co prawda miały miejsce jeszcze przed drugą wojną światową, bo w 1934, 1935 i 1936 roku, ale mogę się czuć dumna jako warszawianka, że starty w kolejnych latach odbywały się z Warszawy. Jak na mój nos (chociaż nikt o tym nie pisze oficjalnie), to wielka biba była na Polach Mokotowskich, które przed budową Lotniska Chopina służyły jako pierwsze lotnisko.

Mało tego, te trzy wygrane były dziełem trójki pilotów – każdy sprawiedliwie wygrał po dwa razy, bo panowie się zmieniali w parach (Franciszek Hynek, Zbigniew Burzyński i Władysław Pomaski).

POL-2 Gordon Bennett 2018 Berno
POL-2 Gordon Bennett 2018 Berno – tak, to ja 😉

Kolejna wygrana Polaków również miała miejsce przed wojną, w 1938 r. Tym razem na miejsce startowe wybrany został Lwów, a konkurs zaplanowano na 3 września 1939r. Z przyczyn oczywistych nie odbył się ani w tym roku, ani w kolejnych, aż do…. zaraz, zaraz – a co to się stało po wojnie?

Konkurs trwa od 1906 r i w tym roku odbyła się jego 62 edycja

To zdaje się powinna już być 112? Kto rąbnął 50 lat?
Wyścig nie odbywał się w czasach I i II wojny światowej (od 1914 do 1919 r i od 1939 r).

Jednak po II wojnie światowej nie został wznowiony aż do 1983 r. Nie został zorganizowany w Polsce – zgodnie z obowiązującą tradycją – ale we Francji. Co nie zmienia faktu, że Polacy chcieli przypomnieć światu o swoich zwycięstwach i wygrali po raz kolejny. Ktoś pamięta start balonów z Polski w swawolnym socjalistycznie 1984 roku? Ja też nie, bo odbył się – nomem omen – w Zurychu.

Technologia idzie do przodu, więc co roku lata się dalej

No niekoniecznie. Pierwszy zwycięski lot w 1906 r odbył się na dystansie 641 km. Ale już rok później baloniarze dolecieli do 1403 km. De facto wszystko zależy od pomyślnych wiatrów, warunków atmosferycznych i odpowiedniej strategii pilotów.

I tak najkrótszy zwycięski lot wywalczyli sobie Austriacy w 1986 r, dolatując tylko do 272 km. To dla równowagi – najdłuższy dotychczasowy dystans zaliczyli Belgijczycy w 2005r – ponad 3400 km!
W balonie są dwie osoby, ale piloci nie są zdani na samych siebie. Za dmuchańcem podąża na ziemi samochód z ekipą, gotową zgarnąć balon i pilotów, jak już wylądują. A w centrum dowodzenia…

W centrum dowodzenia siedzi sztab meteorologów, sprawdzających na bieżąco prognozy pogody, burze, silne prądy powietrzne oraz to, gdzie są właśnie konkurenci. Piloci opracowują strategię lotu, ale tak na prawdę do końca nie wiadomo, dokąd poleci która ekipa, i czy po drodze nie zmienią zdania.

A ile czasu się tak leci i leci?

Rekord długości czasu (chociaż ma on znaczenie tylko w tabelkach, bo za to się medalu nie dostaje) osiągnęli startujący w 1995 r z San Gallen Niemcy – ponad 92 godziny, wisieli w chmurach prawie 4 doby.

Jak chcesz rozprostować nogi – to na zewnątrz 

W podniebnej ekipie są dwie osoby. A miejsca tyci tyci. To gdzie śpią, jak tak lecą dwie czy trzy doby?
Ano tu:
P1040937 — kopia
A że balon z reguły jest z jednego boku krótki, a z drugiego dla odmiany krótki, to dla wygody ma otwieraną z boku klapkę na nogi. Jak się śpi, to nogi wystają na zewnątrz.

Wiem, że was to nurtuje. To gdzie robią siusiu?

Trochę nie mają wyjścia, muszą robić w balonie. Za to nie tak, że pupa za burtę i hulaj wietrze, hulaj, tylko – jak się dowiedziałam od członka jednej z ekip – substancje organiczne pochodzenia ludzkiego mogą być bardzo przydatne jako balast. Wyrzuca się je z balonu dopiero wtedy, jak jest potrzeba wzniesienia się do góry.

Prawie wszystkie ekipy pochodzą z Niemiec

Takie można odnieść wrażenie, jak się ogląda czekające na start balony. Nawet polska ekipa pochodzi z Niemiec. Są Polacy, jest flaga polska, ale jest też znaczek flagi niemieckiej na balonie.
Jak się można łatwo domyślić, lot balonem to sport drogi (żeby nie powiedzieć wprost – ekskluzywny i dla bogaczy). A Niemcy mają najniższe opłaty za rejestrację balonu. Tak więc patriotyzm swoją droga – a ekonomia swoją.

Ile startów, tyle lądowań

W historii konkursu już kilkakrotnie zdarzały się wypadki, w tym śmiertelne.
Oprócz wypadków technicznych, związanych ze źle przygotowanym sprzętem lub przeliczeniem się z własnymi umiejętnościami, z lotniarzami często wygrywała natura.

W 1910 r zwycięska para osiadła balonem w głębokiej puszczy Kanady i ponieważ przez paręnaście dni nie zostali odnalezieni, zostali uznani za zmarłych. Na szczęście na podróżników natknęli się kanadyjscy traperzy  i chociaż poturbowana, to jednak zwycięska drużyna przeżyła.

W 1923 r sześć osób zginęło przez uderzenie piorunem.

W 1995 r amerykańska para została zestrzelona na terytorium Białorusi. Władze tego państwa konsekwentnie odmawiają przelotu nad swoim terytorium, nawet do dzisiaj. Dwie inne ekipy w tym samym konkursie, które również zostały zepchnięte na wschodnie tereny, zostały na szczęście uratowane.

W 2010r. pochodzący ze Stanów zwycięscy konkursu w 2004r. zginęli podczas burzy nad Morzem Adriatyckim. Jak widać, baloniarstwo to kapryśny sport i nawet mistrzowie mogą być skazani na porażkę.

Balony to sport może nie tak popularny, za to bardzo widowiskowy

Pierwszy start balonu gazowego w ogrodach Tuillere w Paryżu oglądało 400 tys. widzów, a pierwszy konkurs Gordona Bennetta – 100 tysięcy.

This slideshow requires JavaScript.

Jak jest dzisiaj?
Na pewno w Bernie nie doliczyłam się setek tysięcy, ale wszystko jest względne, bo konkurs przeniósł się do…internetu.
Nie wspomnę już o tym, że na bieżąco dokonania uczestników komentowane są na Facebooku, Instagramie i Twitterze. To pikuś.

Teraz każdy może sobie śledzić lot wszystkich ekip na specjalnych aplikacjach. Na przykład teraz mogę zobaczyć w Tracking, że po 40 godzinach prawie połowa ekip już wylądowała, polska ekipa POL-1 jest w okolicach San Marino we Włoszech, za to POL-2 pofrunęła na wschód w stronę Monachium.
Można też oglądać ruch lotniczy na niebie na Flightradar, uwzględniający przelot balonów między samolotami, a także podglądać zmagania ekip bezpośrednio z kosza. W końcu co, jak co, ale selfika z ziemią w tle wrzuci na fejsa każdy.

 

Ale czad 😉

Leave a Reply

%d bloggers like this: