Komu maryśkę, komu kość słoniową? Mały szmugielek w imię zdrowego żołądka.

Co można wwieźć do Szwajcarii bez cła?

Szwajcaria ma granice. To zaskakujące, wiem.

Jedzie sobie człowiek samochodem po Europie ponaddźwiękowymi autostradami w Niemczech, a tu ZONK.

Skręca go od widoków na pokręconych aplejskich drogach we Włoszech, a tu ZONK.

Jeszcze język śpiewnie zwija się po francusku w Ou la la, Bon Ton i Mon cherie, a tu ZONK.

Jakiś szlaban i jeszcze się trzeba zatrzymać.

Po ponad 10 latach w Unii Europejskiej my też mamy granice, ale tak jakby ich nie było.

Ktoś jeszcze pamięta, jak to było odstać swoje na przejściu granicznym? Najgorsi chyba zawsze byli Węgrzy. Jak już się nie mieli do czego przyczepić, to ze złości mówili po węgiersku. Tak, żeby nikt ich nie zrozumiał.

Szwajcarzy nie są złośliwi, z uprzejmości mówią nawet na granicy w językach zrozumiałych nie tylko u nich (co im się bardzo chwali).

Ale granice swoje mają. Z przejściem granicznym, kolejkami samochodów, odprawą celną i tax free.

A jak jest granica, to wiadomo – trzeba coś przemycać.

Bo jak to tak, stoją panowie oficerowie i żadnego szmuglu? Fee, nieładnie.

Więc co by tu, żeby było klasycznie…

Narkotyki?

Może zapomniana głowica atomowa z dawnego Związku Radzieckiego?

Albo jakaś upchnięta w bagażniku kość słoniowa? Nie zmieści się w Oplu.

To chociaż skóra lamparta?

Kurczę, tylko skąd to wszystko zdobyć? Bez szemranych znajomości ani rusz. A ja taka porządna jestem, żadnych zbirów nie znam.

Jest! W gazecie podali, co można by przemycić do Szwajcarii.

Hitem kontrabandy jest… mięso.

Sznycelki, wędlinki, mielone na kotlety, ewentualnie ponętne uda pewnej upierzonej.

Na kolejnym miejscu znajdzie się pewnie masło i olej, następnie może jakieś piwko na strawienie.

I po cóż to szukać zagranicznych zbirów, skoro można całkiem prosto wyjechać ze Szwajcarii do podgranicznych miasteczek Niemiec, Włoch lub Francji i po zakupach w zwykłym supermarkecie stać się pospolitym przemytnikiem?

Bardzo się starać nie trzeba, bo jak już pisałam wcześniej, w Szwajcarii jest DROGO. I jest to prawda tak oczywista, że odkryli ją sami Szwajcarzy.

Niestety, jest to oczywiste również dla celników,

którzy skrupulatnie sprawdzają rachunki z weekendowych zakupów: 1 kg mięsa na osobę w samochodzie, 1 kg masła lub śmietany, 5 l oleju, 5 l piwa.

Dla przemytników cięższego kalibru zarezerwowano jeszcze 1 l alkoholu wysokoprocentowego (tzw. „wysokoprocentowego”, czyli ponad 18%) oraz 250 szt. papierosów.

Żeby nie było tak łatwo, to co prawda reszta zakupów pod cło nie podchodzi, ale za to trzeba się zmieścić w 300 frankach za wszystko.

I nie ma przebacz, jak ktoś nieopatrznie nie przeliczy co do grama ilości zajmowanych siedzeń na dozwolone kilogramy/litry w bagażniku.

Kary są słone i naliczane ze szwajcarską precyzją.

Bardzo to niepatriotyczne, tak wyjeżdżać do sąsiadów i robić u nich zakupy, zamiast dbać o lokalny przyrost gospodarczy. Co nie zmienia faktu, że zarówno cudzoziemcy, jak i Helweci lubią się od czasu do czasu zabawić w weekendową kontrabandę, bo najzwyczajniej w świecie im się to opłaca.

W Bazylei jest nawet słynny tramwaj nr 8, przejeżdżający do niemieckiego Weil am Rhein. Przystanek „Granica” jeży włosy pasażerom z wypchanymi torbami w upchanym po brzegi tramwaju.

Celników jest co prawda za mało, żeby sprawdzać wszystkich, ale prawie każda wyrywkowa kontrola kończy się znalezieniem winnego.

Przemytnik nad przemytnikami próbował przewieźć 40 kg mięsa. A to zbir.

A jak na południu?

Podobnie na kontrabandzistów polują celnicy na południowo-włoskiej granicy w pociągach jadących z Mediolanu (40 min od Szwajacarii). Biada temu, kto błyśnie Dolce i Gabbana lub Prada, a nie jest na tyle błyskotliwy, by zamachać pokwitowaniem zakupu.

Jest też dobra strona medalu: Jak już ktoś z kalkulatorską precyzją zmieści się w tych 300 frankach i kilogramo-osobach, to na granicy może się zwrócić o tax-free. A podatki w Szwajcarii są niższe, niż w Unii…

Dla skrupulatnych dokładne przepisy celne w Szwajcarii: to tutaj

Jedna odpowiedź do “Komu maryśkę, komu kość słoniową? Mały szmugielek w imię zdrowego żołądka.”

Leave a Reply

%d bloggers like this: